Shen Yin Wang Zuo Rozdział 3: Egzamin Rycerski (III)

 



Rozdział 2 (II) 
                           Spis treści                               Rozdział 4 (IV)


"Seniorze, nie wiem." Kiedy zobaczył tego mężczyznę w średnim wieku, Balza podbiegł, aby go pozdrowić. Ten mężczyzna w średnim wieku przybył do Hali Odyna kilka dni wcześniej, więc nie był pewien jego tożsamości i powodu dlaczego tutaj przybył. Jedynie wiedział, że jest postacią z grupy rycerzy, przybywających z miasta Haoyue.

Mężczyzna w średnim wieku spoglądał za siebie, mówiąc obojętnie, "To dlatego, że jego możliwości umysłowe różnią się od zwykłych ludzi... W przeciwnym razie, jak myślisz, że mógłby wykazać się takim talentem?"

Long Haochen szczęśliwie trzymał w rękach małą, szklaną butelkę i radośnie biegł w kierunku domu.

Dla innych dzieci płyn w tej butelce był tylko trudnym do wypicia lekiem. Jednakże dla niego, to był główny powód dla którego wstąpił do Świątyni Rycerzy.

Gdy szedł, powiedział głośno, "Wielki Brat Jiang Hu miał rację, ten kultywacyjny płyn, to naprawdę dobra rzecz. Odkąd zaczęła pić butelkę tego płynu co tydzień, zdrowie mojej matki poprawia się. Przepraszam, mamo. Nauczyłaś mnie, że jako mężczyzna nie mogę błagać innych ludzi o pomoc, ale gdybym nie zdał dzisiaj egzaminu, nigdy nie byłbym w stanie przynieść ci kolejnego kultywacyjnego płynu do picia".

Gdyby Balza usłyszał słowa Long Haochena, patrzyłby na niego ze zdziwieniem.

Dla rycerzy ze Świątyni Rycerzy kultywacyjny płyn był rodzajem leku, który miał szczególny wpływ na dzieci poniżej piętnastego roku życia. Pozwalał im wzmocnić ich podstawowe wyniki kultywacji, pomagając w treningu i dając bardzo mocne podwaliny dla ich ciał. Powodem, dla którego Long Haochen prawie zawiódł na dzisiejszym egzaminie było spowodowane tym, że nie wypił ani kropli kultywacyjnego płynu! Cały płyn, jaki miał przekazywał swojej matce. Rok temu był tylko szczupłym i słabym, małym chłopcem, a dzisiaj musiał podjąć intensywne wysiłki, aby przebić się przez dziesiąty poziom energii duchowej, ponieważ dawał matce kultwacyjny płyn, który miał wspierać kultywowację jego energii duchowej.

Dla dziewięcioletniego dziecka pod względem trudności, przejście przez tę próbę całkowicie przewyższało trudność egzaminu do stania się Pararycerzem.

Promienie słoneczne padały na ciało Long Haochena, świecąc złotym blaskiem, które wydawało się wyłaniać z głębi jego serca.

Dom Long Haochena znajdował się po zachodniej stronie miasta Odyn. Musiał nawet przekroczyć rzekę, aby do niej dotrzeć. Szybko przeszedł przez drewniany most. Nie poszedł jednak prosto do domu, lecz małą drogą, która prowadziła do lasu na zachód od miasta Odyn.

Za każdym razem, gdy dostawał kultwacyjny płyn, najpierw musiał zebrać warzywa, zanim może go dać matce do picia. Potem mieszał lekarstwa z dzikimi warzywami, aby zrobić dla swojej matki zupę z silnym smakiem.

Gdy szedł przez las, szybko zabrał się do pracy. Przez ostatnie kilka lat Long Haochen i jego matka polegali na sobie. Nawet w mieście Odyn ich gospodarstwo domowe było najbiedniejsze i jako dziecko biedaka, musiał wcześnie zająć się pracami, podczas gdy wiele dzieci w tym samym wieku, co on codziennie tylko się bawiło. Z drugiej strony musiał on pomagać swojej matce, by móc podzielić niektóre z jej bólów. Chociaż matka i dziecko utrzymywali się ze skromnych dochodów matki, Bai Yue z codziennego szycia ubrań, Long Haochen uważał, że jego życie jest wciąż bardzo szczęśliwe.

Po pewnym czasie sporo ziół zostało ułożonych w stos. Long Haocheni dość dobrze je znał i choć były to tylko dzikie zioła, ich smak nie był taki zły. Wiedział o tym, ponieważ od najmłodszych lat jadł ich całkiem sporo.

Kiedy Long Haochen przygotowywał się do spakowania ich przed powrotem do domu, nagle usłyszał cichy dźwięk Puff!, który go zaskoczył. Właściwie las nie był tak spokojny. Czasami można było w nim znaleźć dzikie zwierzęta.

Long Haochen spojrzał w kierunku z którego usłyszał dźwięk i zobaczył słabą, mały cień, który zdawał się spadać. Pod wpływem swojej ciekawości, ostrożnie ruszył w tamtą stronę. Po kilku krokach zobaczył, że cień, który opadł w lesie, nie był właściwie żadnym dzikim zwierzęciem, ale niespodziewanie była to mała dziewczynka.

Dziewczynka zdawała się mieć siedem lub osiem lat, miała bardzo delikatny wygląd i krótkie, fioletowe włosy. Jej ubranie było uszkodzone, a krew wypływała z co najmniej sześciu lub siedmiu miejsc na jej ciele. Mimo że upadła na ziemię, nadal utrzymywała swoją świadomość. Próbowała wstać, ale miała pewne trudności.

Long Haochen szybko podbiegł do niej, próbował pomóc jej wstać i zapytał, "Wszystko w porządku?

Dziewczynka wyglądała na zaskoczoną i nieświadomie cofnęła się, patrząc na niego z boku. W tym momencie Long Haochen zobaczył wygląd małej dziewczynki.

Dużo błota było na jej pięknych policzkach, a z kącika jej ust wypływała krew. Wyglądała na bardzo zakłopotaną, ale jej delikatnymi cechami łatwo szokowała ludzi. Jednak jej uroda różniło się od Long Haochena. Spojrzenie Haochena było łagodne, dając ludziom poczucie bezpieczeństwa. Jednakże mała dziewczynka miała uparte i zimne spojrzenie, a ponieważ cały czas się w niego wpatrywała, Long Haochen nie mógł powstrzymać się od dreszczy.

Widząc Long Haochena, mała dziewczynka wyglądała na zaskoczoną. Nie wiedziała, czy to dlatego, że jej stosunek do Long Haochena był wystarczająco dobry, ale szybko się uspokoiła.

"Wszystko w porządku?". Long Haochen zapytał jeszcze raz.

Dziewczynka niechętnie podniosła rękę i napisała kilka słów na pobliskiej ziemi: Nie mogę mówić, źli ludzie mnie gonią, wkrótce tutaj przybędą. Siostro, ratuj mnie!

Patrząc na słowa napisane przed nim, Long Haochen był zszokowany, ale kiedy przeczytał ostatnie słowa, które napisała, to na jego czole pojawiło się kilka czarnych linii.

"Jak już to brat, a nie siostra." Po obronieniu siebie jednym zdaniem z smutnym głosem, pełny determinacji, podniósł małą dziewczynkę. Ponieważ był w stanie zdać egzamin rycerski, jego siła była już na poziomie dorosłego, a dodatkowo ciało dziewczynki było bardzo lekkie, więc kiedy ją trzymał, nie była ani trochę ciężka.

Po podniesieniu jej Long Haochen wrócił do miejsca w którym był, używając szorstkiej liny do zebrania dzikich ziół. Lecz w tym momencie mała dziewczynka z niepokojem pociągnęła skrawek jego ubrania.

Long Haochen gapił się na nią, gdy pośpiesznie położył ją na ziemi, a mała dziewczynka szybko napisała na ziemi: Czuję ich obecność, wkrótce przybędą. Mogą wyczuć mój zapach. Uciekaj! Szybko! Inaczej będzie dla ciebie za późno!

Long Haochen zmarszczył brwi i mocno potrząsnął głową, deklarując, "Nie ma mowy! Jako mężczyzna, muszę cię chronić".

Mimo że miał zaledwie dziewięć lat, jak powiedział te słowa, jego piękna, mała twarz zawierała niesamowite zdecydowanie.

"Twój zapach?" Wyraz w oczach Long Haochena zmienił się. Bardzo szybko wydobył kilka części z pobliskich dzikich ziół i przycisnął je dłonią, po czym szybko natarł nimi ciało małej dziewczynki, jak i swoje własne. Potem pobiegł na bok, niosąc ją w kierunku krzaków i umieścił ją ostrożnie w środku krzaków. W tym momencie położył się na brzuchu, używając łokci do podtrzymywania ciała.

Nie zauważył, że gdy to robił, mała dziewczynka, którą chronił, wpatrywała się w niego dziwnym spojrzeniem, nie ruszając się w ogóle.

Kiedy Long Haochen przestał się poruszać, usłyszał odgłosy zza krzaków. Z luki pomiędzy krzakami, jak najciszej umiał, wyjrzał i zobaczył grupę mężczyzn w czarnych ubraniach. Postacie mężczyzn były bardzo wysokie i wydawały się trochę groźne. Wśród nich byli tacy, którzy specjalizowali się w wyczuwaniu zapachów.

"Dlaczego trop zapachu kończy się tutaj? Czy ta mała dziewczynka poprosiła kogoś, żeby pomógł jej uciec?" W lesie rozbrzmiewał nieprzyjemny, ochrypły głos.


                            Rozdział 2 (II)                         Spis treści                               Rozdział 4 (IV)


Komentarze